Nowy Orlean wspominam jako kulinarną mekkę. Obowiązkowym przystankiem jest tam sławna na cały świat Café Du Monde, gdzie serwują pyszną kawę i cudne beignets, czyli lekkie jak chmurka pączki posypane szczodrze cukrem pudrem. Pamiętam, jak z Mamą (Babs, całuję rączki!) wciągnęłyśmy po kilka i tak się toczyłyśmy upasione przez resztę dnia po uliczkach starego miasta;-)
Tłusty czwartek zobowiązuje – Wy macie pączki, ja mam dobre chęci, bo pandemia i do polskiego sklepu daleko:-) Nie pozostało mi nic innego jak tylko zakasać rękawy i wziąć się za robotę. Znalazłam przepis, który był zachęcająco łatwy, ale przyznam, że za wiele sobie nie obiecywałam, bo od dwóch lewych rąk za dużo wymagać nie można;-)
Po usmażeniu pierwszych kilku pączusiów już wiedziałam, że niepotrzebnie wątpiłam we własne zdolności – moje wypieki były może nie najkształtniejsze, ale leciutkie i przepyszne. Najpierw zjadłam pierwszą partię, potem drugą (oczywiście tylko po to, by upewnić się, że są rzeczywiście zjadliwe…) a dopiero wtedy zawołałam dziatwę na deser;-)
Pączki prosto z Nowego Orleanu
Składniki
- 3/4 szklanki mleka
- 1 1/2 szklanki maślanki
- 4 łyżeczki szybko rosnących drożdży
- 2 1/2 łyżki cukru
- 3 1/2 szklanki mąki chlebowej plus mąka do wałkowania
- 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
- 1/4 łyżeczki soli
- olej do smażenia
- góra cukru pudru na posypkę
Instrukcje
- Rozgrzewamy mleko w małym garnku, aż prawie zacznie się gotować. Ściągamy z palnika, wlewamy maślankę i przelewamy całość do dużej miski miksera. Wsypujemy drożdże i cukier, odstawiamy na 5 minut. Dodajemy mąkę, sodę i sól, i mieszamy powoli hakiem przez 3 - 4 minuty. Zwiększamy prędkość i mieszamy jeszcze minutę, dwie, aż ciasto będzie formowało kulkę, wciąż mokre i klejące. Przykrywamy folią i odstawiamy ciasto na godzinę, by wyrosło. W dużym rondlu na średnim ogniu rozgrzewamy olej do 190C (powinno być go sporo, tak na 8 cm.). Duży talerz ściełamy papierowymi ręczniczkami.Stolnicę podsypujemy mąką, kładziemy na nią ciasto. Rozpłaszczamy je, składamy na połowę, formujemy okrągły dysk. Rozwałkowujemy ciasto na grubość ok. 1 cm, podsypując w razie potrzeby mąką. Kroimy na ok. 3 cm. kwadraty - powinno ich być ok. 48 - ja sobie pofolgowałam i kroiłam na prostokąty, jak popadło;-)Rozciągamy trochę każdy kwadrat i ostrożnie kładziemy na rozgrzany olej. Smażymy po kilka na raz, przez ok. 3 minuty, przewracając, by ozłociły się z każdej strony. Odcedzamy i przekładamy na wyściełany papierem talerz. Studzimy chwileczkę, posypujemy szczodrze cukrem pudrem i serwujemy jeszcze ciepłe. Smacznego!