Gdy myślę pesto, od razu mam przed oczami co najmniej bazylię, a już na pewno kolor zielony. W tej kwestii pewnie nikogo nie zaskoczę, ani żadnej Ameryki nie odkryję, pozwolę sobie jednak nieśmiało zaproponować inną wersję tego popularnego sosu. Odkryłam ją szukając przepisu na fasolkę szparagową, bo ileż razy można ją jeść z bułką tartą??? (I tu zaprotestuje mój ulubiony Szwagier i powie, że można, a jakże, i to codziennie, na śniadanie, obiad i kolację:-)) Wybawienie znalazłam u bliskiej mojemu sercu blogerki Deb, na smittenkitchen.com.
Pesto migdałowe jest jak narkotyk (nie to, żebym miała jakieś przeszczególne doświadczenie w tym temacie;-)) – raz spróbowałam i chodzi za mną jak cień;-) Śmiesznie proste w wykonaniu, można je jeść łyżkami prosto z miski, albo dodać do każdych warzyw, nawet surowych, wtedy sprawdzi się jako dip!
Teraz robię je z zamkniętymi oczami, bez mezurek, czasem dodaję więcej oliwy, czasem mniej, a czasem nie dodaję wcale – wtedy mam cudowną migdałowo parmezanową posypkę bogów, która nadaje się na każdą sałatkę, na każde danie makaronowe, warzywne, bo tylko niebo jest limitem!
Pesto migdałowe
Składniki
- 5 dag migdałów
- 2 ząbki czosnku (średnie)
- 3-4 dag parmezanu drobno startego
- 1 łyżka świeżego tymianku, lub 1 łyżeczka suszonego
- 50 ml oliwy
- sól do smaku
- szczypta zmielonej papryczki cayenne (opcjonalnie)
Instrukcje
- Na małej patelni prażymy migdały, pilnując, by się nie przypaliły, ok. 5 - 10 min.Gdy ostygną wrzucamy je do małego robota kuchennego (wersja dla leniwych), razem z czosnkiem i tymiankiem, i mielimy na drobno.Jeśli jesteśmy leniwi, albo nie jesteśmy leniwi, tylko nie mamy pod ręką małego robota, siekamy wszystko na bardzo bardzo drobno.Dodajemy parmezan, szczyptę papryczki cayenne, solimy, mieszamy, dodajemy oliwę, ponownie dokładnie mieszamy i...voilà. Gotowe!Mieszamy pesto z ugotowaną fasolką, brokułami itp itd i serwujemy.Smacznego!